Jak wykonać model ciężarówki Bedford QL Refueller z firmy IBG w skali 1:35
Wielozadaniowe samochody ciężarowe Bedford z serii QL były prawdziwymi końmi roboczymi brytyjskiej armii w okresie II Wojny Światowej. Na przełomie lat 1941-45 zbudowano ponad 52 000 sztuk!
Pojazd występował w imponującej liczbie wersji. Od standardowych armijnych ciężarówek skrzyniowych poprzez wyspecjalizowane ciągniki artyleryjskie, pojazdy łączności, samochody dowodzenia a na cysternach kończąc.
I to właśnie Bedford QL w zabudowie cysterny lotniczej z trzema bomami do tankowania samolotów będzie bohaterem mojego artykułu!
Rodzima firma IBG od dłuższego czasu wypuszcza po kolei kolejne modele do sklejania Bedforda QL. Najnowszym jej dzieckiem jest właśnie ta cysterna. Gdy zobaczyłem pudełko stojące na półce sklepowej, wiedziałem że muszę go mieć w swojej kolekcji! Producent zaproponował dwie wersje kolorystyczne pojazdu. Pierwsze standardowe jednobarwne a drugie zdecydowanie atrakcyjniejsze, bo żółto-niebieskie z lat 50-tych. I to właśnie ten egzemplarz zapragnąłem mieć w swojej kolekcji!
A jak przebiegała moja przygoda z tym zestawem?
Sprawdźmy!
Prace nad modelem rozpocząłem od pomalowania szoferki. Wybrałem kolor oliwkowy, gdyż założyłem, że Bedford zanim został kolorowym pojazdem lotniskowym, musiał zaczynać jako standardowa armijna ciężarówka.
Detale wnętrza kabiny pomalowałem doskonałymi farbami AK Interactive trzeciej generacji. Na podłodze dodatkowo umieściłem nieco pigmentu w kolorze ziemi, imitującego naturalne zabrudzenia.
Następnie skleiłem ramę pojazdu. Tu niestety w ruch poszedł pilnik i szpachla, gdyż formy są już nieco wyeksploatowane. Poszczególne części nie pasują do siebie już tak bezproblemowo jak powinny.
Następnym etapem budowy modelu było zestawienie wszelkich elementów wnętrza cysterny. Tu także użyłem AK-owskich akryli. W odróżnieniu od ramy, tu wszelkie elementy bardzo dobrze do siebie pasowały.
Naturalnie przed zamknięciem bryły cysterny musiałem całe wnętrze odpowiednio „zużyć” i wybrudzić. Posłużyłem się gotowymi washami i suchymi pigmentami od AK Interactive.
Na zdjęciach oryginałów jakie zachowały się w kolekcjach i muzeach zauważyłem, że pojazdy te często miały chłodnicę przysłoniętą plandeką. Spodobał mi się ten element, zwłaszcza że plastikowa imitacja chłodnicy, odlana razem z całą płytą przednią nie wyglądała zbyt dobrze. Ulepiłem więc taką plandekę z masy dwuskładnikowej Milliput.
Tak przygotowana miniatura była gotowa do pełnego malowania! Najpierw pokryłem cały model podkładem Vallejo w kolorze Panzergrau. Z powodzeniem od lat stosuję ten podkład w swoich pracach.
Potem rozjaśniłem wszelkie powierzchnie jasnoszarą farbą Tamiya. Starałem się malować wyłącznie „od góry”, dzięki temu w dolnych częściach Bedforda pozostały miejsca ciemno szare, które wykorzystam jako użyteczne cienie w dalszym procesie budowania koloru.
Pierwszym – właściwym - kolorem jaki użyłem był RAF Blue-gray od Hataki, który następnie selektywnie rozjaśniałem kolorem Desert Tan tego samego producenta. Był to mój pierwszy kontakt z tymi farbami i muszę przyznać że malowało mi się nimi wyśmienicie!
Następnie zamaskowałem wszelkie elementy modelu taśmą maskującą Tamiya i zwykłą papierową, chroniąc je przed kolejnym kolorem jakim jest…
…jaskrawy żółty! Charakterystyczny żywy kolor wybrałem z palety farb AK Real Color. Barwę modulowałem dodając nieco bieli do mieszanki.
IBG zaproponowało malowanie ze znanymi z defilad oponami z białymi elementami. Szablony wyciąłem przy pomocy cyrkla Olfy, a następnie pomalowałem białą farbą.
Przy pomocy jasno niebieskiej kredki z serii AK Weathering Pencils wykonałem drobne spłowienia farby. Niewielkie kreski rozmywałem zwilżonym w wodzie pędzlem.
Pokryłem cały model błyszczącym werniksem i położyłem kalkomanie. Naklejki dodatkowo potraktowałem płynami zmiękczającymi do kalek Micro Set i Sol.
Nadszedł czas na „twardy” weathering. Pierwszym krokiem był wash punktowy, który wykonałem z rozcieńczonej terpentyną farbki Sepia od 502 Abteilung.
Następnie farbami akrylowymi wykonałem jasne obicia koloru bazowego, które będą podstawą do realistycznych uszkodzeń powłoki malarskiej. Rysy i obicia malowałem cienkim pędzlem oraz gąbką umocowaną w pęsecie samozaciskowej.
Gotowe jasne obicia wypełniłem ciemno brązową farbą, imitując obicia farby „aż do gołej blachy”.
Prace nad zakurzeniem dolnej części podwozia rozpocząłem od natryśnięcia aerografem jasnobeżowej emalii od AK…
…którą niemal natychmiast rozmywałem pędzelkiem zwilżonym w terpentynie, tworząc realistyczne brudne zacieki.
Prace nad imitacją zacieków i wycieków paliwa z cysterny rozpocząłem od nałożenia kilku warstw specyfiku Engine Oil, który rozmywałem White Spiritem. Stworzyło to dobrą bazę do cięższych zacieków.
Wspomniane brudne ciężkie zacieki paliwa lotniczego namalowałem farbami olejnymi Engine Grease i Bitume od 502 Abteilung. Na powierzchni blendowałem je przy pomocy terpentyny.
Podobnie postąpiłem w przypadku oleistych zacieków na baku Bedforda, ale tu do mieszanki olejnej dodałem nieco ciemnego pigmentu Carbon Black z Vallejo tworząc złogi brudu zalanego paliwem.
Przyglądając się zdjęciom oryginału zauważyłem, że lotniskowe Bedfordy miały zamontowane tylne światła i odblaski. Niestety producent ich nie odtworzył w swoim wypuście. Wyciąłem je więc z kawałka polistyrenu, pomalowałem, a klosze lamp pociągnąłem farbami Tamiya z serii clear.
Nadszedł czas na koła pojazdu. W pierwszej kolejności starłem biały pasek na oponach, aby był ledwo widoczny. Następnie pomalowałem bieżnik opon farbą AK Interactive z serii Deposit i wklepałem w jeszcze mokrą farbę suchy, ziemisty pigment.
IBG zapomniało także o odtworzeniu wycieraczek, musiałem to zrobić we własnym zakresie, ale najpierw taśmą maskującą zaznaczyłem miejsce, gdzie szyba była przez takowe czyszczona.
Z drutu i kawałka polistyrenu wykonałem wycieraczki. Pozostałą część okien ubrudziłem piaskową emalią.
Przewody paliwowe na zdjęciach z epoki często były zbrojone drutem. Spodobał mi się ten pomysł. Wykonałem je od podstaw z kabla elektrycznego i cienkiej cyny.
A tu można porównać efekt końcowy – nowe przewody zamontowane już na ciężarówce, i te standardowe prosto z pudełka…
Farbą olejną z serii AK True Metal przetarłem wszelkie krawędzie i miejsca gdzie mogły powstać otarcia farby.
Ostatnim krokiem było zaimitowanie rdzawych złogów w krawędziach tylnych drzwi. Posłużyłem się AKowską rdzawą emalią z serii Deposit.
A tak prezentuje się gotowy Bedford lotniskowy:
I to w zasadzie byłby koniec gdyby nie moja osobista zasada że KAŻDY mój model MUSI mieć podstawkę. A gdzie najlepiej wyglądałby lotniskowy Bedford jak nie na lotnisku? A więc do dzieła!
Ze styropianu, kartonu i balsy wyciąłem fragment hangaru lotniczego. Drzwi z blachy falistej zbudowałem z kartonu, natomiast betonową płytę lotniska z korka. Całość pokryłem warstwą szpachli akrylowej zakupionej w sklepie budowlanym.
Całość pomalowałem różnymi akrylami. Zdecydowałem, że zielone drzwi będą ładnie kontrastowały z niebiesko-żółtym pojazdem,
Wszelki „rdzawy” weathering drzwi hangaru zmalowałem AKowskimi kredkami akrylowymi.
Niewielkie kępki traw i innej roślinności stworzyłem z trawki elektrostatycznej NOCH-a i naturalnych fragmentów roślin. Całość utrwaliłem klejem Gravel&Sand AK.
Do imitacji zakurzenia wokół budynku i między płytami betonowi użyłem ziemistych suchych pigmentów.
A tak prezentuje się gotowa już podstawka, którą także gdzieniegdzie wykończyłem kredkami akwarelowymi.
I tak na moją półkę trafił bardzo ciekawy model cysterny lotniczej w zdecydowanie wyróżniającym się malowaniu!
Witold Socha
Sławomir Dusza
Świetna praca!