Kategorie blog
Archiwum
nie pon wto śro czw pią sob
1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31
Chmura tagów

Blog modelarski to miejsce stworzone specjalnie z myślą o Was - modelarzach.

Dbamy, byście znaleźli tutaj przede wszystkim najświeższe aktualności oraz informacje o nowościach. Regularnie zamieszczamy też poradniki modelarskie, zarówno dla tych początkujących jak i bardziej zaawansowanych. Dbamy o profesjonalną oprawę graficzną naszych poradników, a czego nie obejmie słowo pisane i zdjęcia, udostępniamy w formie filmów. Na naszym blogu udostępniamy również recenzje, które co jakiś czas dla Was przygotowujemy. Zapraszamy do lektury!

Newsletter
Podaj swój adres e-mail, jeżeli chcesz otrzymywać informacje o nowościach i promocjach. Dane osobowe przetwarzamy zgodnie z Polityką prywatności, którą znajdziesz na dole strony internetowej naszego sklepu.
Submit
Poradnik modelarski - Kawusia, przemyślenia i praca - wywiad z Piotrem "Słomą" Słomińskim 0
Poradnik modelarski - Kawusia, przemyślenia i praca - wywiad z Piotrem "Słomą" Słomińskim

Kawusia, przemyślenia i praca - proces twórczy w wydaniu Piotrka Słomińskiego.

O własnych sposobach na blaszki, sprawdzonych narzędziach i specyfikach, które warto mieć w swoim warsztacie modelarskim, ale też o osobistych doświadczeniach i ogólnie o modelarstwie rozmawialiśmy z Piotrkiem "Słomą" Słomińskim, doświadczonym i utytułowanym modelarzem, autorem recenzji i relacji z budowy modeli, członkiem krakowskiej modelarskiej Grupy B.

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.1

Jakie są twoje modelarskie specjalizacje?

Generalnie nie mam pojedynczego typu, bo to zależy od tego jak się obudzę. Jak się obudzę i mi się podoba śmigłowiec, to kleję śmigłowiec. Jak sobie przypomnę, że jest jakiś super okręt, to kleję okręt. Kiedyś próbowałem się wyspecjalizować, ale to ogranicza... Potem są sytuacje, że jakieś modele mi się podobają, ale nie chcę ich kleić, “bo to nie są modele, które sobie założyłem, że będę robił” i z tego zrezygnowałem. Kleję to, co mi się podoba. Staram się trzymać skali, czyli samoloty w 1/48, pojazdy 1/35, a okręty to głównie 1/700. W sumie tylko jeden zbudowałem w skali 1/350. Na pewno moim ulubionym wątkiem są okręty, ale przez ostatnie 2 lata poświęciłem im strasznie mało czasu i muszę to nadrobić…

 

Czemu akurat takie skale?

Taki wybór sięga do moich modelarskich korzeni, które zaczynają się jeszcze w głębokiej komunie. Do pewnych modeli nie było dostępu. Sklejało się wtedy głównie modele w skali 1/72 i jako chłopiec marzyłem o tym, żeby było mnie stać na model w skali 1/48. Wydawało mi się wtedy, że w stosunku do 1/72 to po prostu jakościowy high-tech. Stąd pewnie zdecydowałem się potem robić lotnictwo w skali 1/48.

Co do pojazdów pancernych pamiętam, jak dostałem pierwszy model w 1/35. To był transporter M113 z Tamiyi, który miał silniczek elektryczny. Na dzisiejsze standardy było to słabe, ale wtedy zwaliło mnie z nóg i wydawało mi się, że jest tak doskonale zrobione, że należy to skleić… No a potem już tak zostało.

Natomiast jeśli chodzi o okręty w 1/700, to w momencie, kiedy sięgałem po te modele, ich wybór w 1/350 był bardzo mały, w zasadzie chyba tylko 6 zestawów Tamiyi, a skala 1/700 miała jednak szerszy wachlarz. Poza tym, co było wtedy bardzo ważne, a dla niektórych jest i do tej pory, to wymiar finansowy. Siedemsetki były znacznie tańsze do kupienia, a w tamtym czasie jeszcze o elementach fototrawionych, bez których teraz dla mnie siedemsetka nie istnieje, w ogóle się nie myślało. Człowiek nawet nie wiedział, że istnieją. Może gdzieś tam jakieś podstawowe relingi, ale takie kompletne i bogate zestawy, które teraz są do kupienia, wtedy w ogóle nie funkcjonowały.

 

Jaki jest Twój największy osobisty sukces modelarski? Aczkolwiek to niekoniecznie musi być jakiś medal. Coś, co ty uważasz za swój największy sukces.

Moim sukcesem modelarskim w pewnym sensie jest to, że w końcu niektóre moje modele zaczęły mi się podobać, bo samemu jest się swoim największym krytykiem.
Drugim osiągnięciem jest to, że wokół tego hobby poznałem mnóstwo fantastycznych ludzi, wręcz przyjaciół w tym momencie. Daje mi dużą satysfakcję, że się spotykamy, że nie tylko mówimy modelach. Modele zbliżyły mnie do grupy ludzi, którą sobie szanuję i wielce lubię przebywać w ich towarzystwie.

 

Jaki projekt modelarski okazał się Twoim największym wyzwaniem?

Za każdym razem jak siadam i otwieram pudełko to mam takie lekkie mrowienie z tyłu głowy i w zasadzie każdy rozpoczynany model gdzieś tam podświadomie jest wielkim wyzwaniem, zarówno żeby go skończyć, jak i żeby go zrobić ładnie.

Być może najlepszym moim modelem jest ten jeszcze niezrobiony… Zawsze starałem się każdy budowany model wykonać najlepiej jak umiałem. Oczywiście postępowało to linearnie w stosunku do nabywanych umiejętności: te modele, które wydawały mi się w miarę dobre czy nawet fajne 10 lat temu, po prostu są modelami słabymi według mnie teraz, więc do każdego modelu siadam jak do modelarskiego wyzwania.

 

A jakie są Twoje ulubione marki modeli, firmy produkujące chemię modelarską, takie które Ci jakoś podeszły i korzystasz z nich najczęściej?

Nie należę do modelarzy zbyt wybrednych ponieważ, jak mówiłem, moje korzenie sięgają czasów, gdzie nie było zbyt dużego wyboru modeli i przeważnie już mam duże uznanie dla modelu, który w ogóle komuś się chciało zrobić, dla producenta. Oczywiście są modele lepsze czy gorsze, natomiast uważam, że nasze umiejętności modelarskie, nie tylko moje, które rozwijamy z czasem, są w stanie z każdego zestawu zrobić coś fajnego.

Na pewno z dużym sentymentem podchodzę do modeli firmy Tamiya, z którymi startowałem w 1/35. Co do modeli w siedemsetce bardzo lubię z kolei modele żywiczne. Tutaj wymienię głównie naszą polską firmę Niko Model, która ewoluowała od modeli takich w zakresie podstawowym - żeby nie powiedzieć słabym, bo to jest złe słowo - do modeli high-techowych i dobrze mi się skleja ich modele w 1/700. Lubię je i wolę nawet bardziej niż plastikowe.
Natomiast jeżeli popatrzę przez paletę swoich modeli, których robię najwięcej: z samolotów na pewno jest to Eduard - którego uważam za bardzo dobrą firmę i mam sporo zestawów - oraz również jest dużo modeli zarówno pancernych, okrętów i samolotów firmy Trumpeter i Hobby Boss.

Zawsze staram się podchodzić optymistycznie. Uważam, że nikt nie robi nic doskonale i czasem nawet najlepsze modele mają coś spieprzone. Natomiast nie uważam, że takie rzeczy są warte krytykowania producenta, który i tak włożył mnóstwo pracy żeby to zrobić. Czasem trzeba coś zastąpić jakąś żywicą, być może jest to zabieg marketingowy, żeby po prostu dodatki do modeli też się sprzedawały.  Bardzo lubię dodawać do modelu blaszki fototrawione, nie mam problemu z ich obrabianiem.
Co do chemii modelarskiej, to jest trudna sprawa, ponieważ rynek dostarcza nam co chwilę nowych produktów i nie nadążam już z wypróbowywaniem ich. Poza tym znowu odzywają się korzenie: korzystało się z tego, co było dostępne, a nie z tego co cię chciało. Teraz, kiedy mogę już dokonywać wyborów, głównym producentem chemii, której używam jest Mr.Hobby, głównie jeżeli chodzi o farby. Używam serii C, która jest według mnie dużo trwalsza pod względem powłoki, nie tak wrażliwa na zarysowania czy jakieś odpryski. Podobnie przy naklejaniu taśmy maskującej. Uważam, że te farby dużo lepiej trzymają się plastiku niż ich wodny odpowiednik seria H czy inne marki, które mogą też się odparzyć. Druga rzecz to fakt, że od nich zacząłem i po prostu mam już taką paletę tych kolorów, że nie chcę iść w innego producenta, tylko uzupełniam ich zasób w miarę potrzeb. Czasami posiłkuję się jeszcze kolorami z palety AK Real Color. Mają dobre odcienie i moim zdaniem farba sama w sobie też jest niezła, a obrabia się jak moje ulubione japońskie farby - na tych samych rozpuszczalnikach i czyściwach.

Staram się unikać wszelkich farb winylowych typu Ammo czy Vallejo, ale mam je w swoich zbiorach, bo kiedyś po prostu były i chciałem je wypróbować.

 

Czy poza modelarstwem masz jeszcze jakieś hobby, coś czemu szczególnie chętnie poświęcasz czas?

Pomijając zainteresowania, to bardzo sobie cenię kontakt z moimi dwiema córkami, które wiem, że niedługo dorosną i rozpoczną życie na własny rachunek, więc w miarę zarówno ich jak i swoich możliwości staram się spędzać z nimi dużo czasu. 

Z wiekiem staram się też utrzymać w miarę formę, żeby brzuch nie był jeszcze większy: rower, basen, jakieś wędrówki po górach. Natomiast jeśli chodzi o hobby, to drugim kiedyś była akwarystyka, a teraz jeszcze ogród, w którym sobie coś tam dłubię. Do tego dochodzą książki no i komiks. Bardzo lubię uniwersum Obcego i Predatora łącznie z filmami tego typu, poza tym Kajko i Kokosz, Thorgal i Asterix...

 

Ile już lat twojego czynnego modelarstwa upłynęło odkąd zacząłeś się tym zajmować trochę bardziej na poważnie?

Jak sobie przypomnę różne fascynacje w życiu - bo dość długi czas nurkowałem i to też była fascynacja oraz po drodze inne rzeczy, jak mówiłem np. przygoda z akwarystyką, to modelarstwo nigdy nie przestało mnie interesować, tylko skupiłem się okresowo na czym innym. Ale absolutnie modelarstwo jest tym hobby, które trwało ze mną odkąd pamiętam, kiedy pierwsze Plasticardy sklejałem jeszcze z tatą. 

Potem ukazał się model Czapli, a dalej, kiedy jako dziecko zacząłem już samodzielnie składać modele, przestały mnie satysfakcjonować miniatury tylko sklejone, z nałożonymi kalkomaniami i niepomalowane. Nie miałem wtedy dostępu do farb, a farby plakatowe “nie siadały” na plastiku, więc zacząłem też sklejać modele kartonowe z Małego Modelarza i wtedy gotowy model w jakiś sposób wreszcie przypominał pierwowzór czyli był w kamuflażu, który Małe Modelarze czy ogólnie modele kartonowe posiadały nadrukowany.

Potem mając już jakiś dostęp do gotówki, zacząłem kompletować sobie warsztat plastikowy. Z czasem się to rozwijało, a w tej formie w której się teraz znamy, to myślę że tak od 15-20 lat odkąd mam własną modelarnię. Na pewno większa aktywność to jest ostatnie 10 lat.


Co więc oferowało i oferuje modelarstwo takiego, że nie odszedłeś od tego hobby tylko trwa z tobą już tyle lat?

Na pewno nie jest to coś takiego, że przy tym odstresowuję się, czy mnie to uspokaja… To trochę kwestia zrobienia i oglądnięcia bryły tej maszyny, która mi się podoba. Przeważnie  jest tak, że zanim coś skleję, to trochę o tym czytam, coś mnie zaintryguje w danym sprzęcie, różnie od okrętów poprzez samoloty, śmigłowce i czołgi.

Na pewno to także po prostu chęć posiadania kolekcji. Nigdy nie zrobiłem modelu stricte pod konkurs. Nie mam tak, żeby patrzeć, jakie są kategorie i którąś obstawiać, specjalnie pod nią coś wyprodukować. Zawsze, pomijając oczywiście modele, które zlecają mi do wykonania klienci, jest to model, który w jakiś sposób mnie zafascynował, spodobała mi się jego historia, sylwetka czy po prostu chciałem go mieć.

 

Czyli to hobby tak po prostu z tobą zostało…

Tak, tak po prostu zostało.

 

A z całego procesu powstawania modelu, który bywa czasem długi i skomplikowany, to który etap najbardziej lubisz?

Zdecydowanie lubię budować model, lubię ten moment, kiedy powstaje bryła. W momencie, kiedy dochodzę do malowania, to zawsze jest taki lekki stres, który zapewne wiąże się z dawnymi doświadczeniami, kiedy farby dobrej jakości nie były dostępne i sklejony model można było sobie spaskudzić złym pomalowaniem. Na pewno malowanie jest takim etapem, do którego podchodzę bardziej skupiony niż wtedy, gdy sobie obrabiam i sklejam.

 

Co w takim razie powiesz na to, że bardzo często można spotkać czy w prasie branżowej czy w różnego rodzaju relacjach w Internecie stwierdzenie sporej części modelarzy, że budowa to jest ten najmniej przyjemny etap, natomiast najciekawszym jest malowanie i cieniowanie?

Powiem tak jak stare przysłowie, że jeden lubi wąchać nogi, a drugi jeść czekoladę… Każdy jest inny i każdego bawi co innego.

 

Budowa, malowanie to proces, który wymaga czasu. Ile go mniej więcej tygodniowo poświęcasz na modelarstwo?

To w dużej mierze zależy od tego, jak układa mi się terminarz w pracy. Są tygodnie, że w ogóle tu nie zaglądam, a jest też tak, że mogę tu być trzy dni z rzędu, szczególnie jesienią i zimą. Można powiedzieć, że każdą wolną chwilę, którą mam, poświęcam modelowaniu. Generalnie staram się regularnie coś robić i zawsze, kiedy siadam przy warsztacie, to z chęcią modeluję i w momencie, kiedy mam wenę, to nieważne czy to jest godzina czy 16 godzin non stop.

 

Mówić „tu” masz na myśli swoją modelarnię. Jak masz ją zaprojektowaną i ustawioną?

Miałem taką możliwość, żeby modelarnię w ogóle stworzyć sobie w osobnym budynku i był on z góry remontowany pod tym kątem. Zapewniłem sobie miejsce na składowanie zapasów, które jak każdy modelarz mam, niewielkie co prawda, ale zawsze. Od razu było też wydzielone miejsce na gabloty, w których w jakiś sposób można wyeksponować swoją kolekcję oraz wygodny warsztat do pracy.

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.2

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.3

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.4

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.5


Nie przepadam za tym, żeby zbyt dużo rzeczy leżało na warsztacie, ponieważ przy naszym hobby, gdzie szlifujemy, malujemy, mimo wszystko jest jakiś odkurz, pył. Starałem się wszystko tak zaprojektować, żeby wszelkie narzędzia i akcesoria były w wygodnych szufladach, jak najmniej narażone na zakurzenie.

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.6

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.7

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.8

W ten sposób stworzyłem sobie biurko, gdzie po lewej i po prawej stronie głównego stanowiska mam owe szuflady, w których są poukładane według własnego już przyzwyczajenia pewne szpeja modelarskie i sięgam po nie w miarę potrzeby. Drugi ważny element zaraz obok biurka to osobne stanowisko z mocnym wyciągiem do malowania, dodatkowo oświetlone.

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.9

To stwarza komfort przy malowaniu - wszystko jest zaciągane przez wentylację i nie jestem tak narażony na toksyczność związków zawartych w chemii modelarskiej. Czasami mam przyjemność pisać do jakiegoś czasopisma lub na stronę internetową, więc tu jest stałe stanowisko do robienia fotografii, gdzie niektóre modele fotografuję krok po kroku, żeby udokumentować ich powstawanie. Mam tu też dostęp do wygodnej biblioteczki, gdzie zawsze mogę sięgnąć po pomoc czy to merytoryczną czy podpowiedzi, jak ktoś inny coś wykonał: poradniki modelarskie, plany, historia i tak dalej.

 

Jednym zdaniem - komfort własnego warsztatu...

Bezwzględny komfort własnego warsztatu! Mogę się tutaj zamknąć i być sam ze sobą, choć brzmi to co najmniej dwuznacznie... (śmiech)

 

No to przychodzisz pomodelować i co? Bo jednak człowiek jest tak skonstruowany, że chętnie wypracowuje sobie jakieś stałe czynności, rytuały przed czy w trakcie pracy. Jaki masz ustalony porządek przed modelowaniem albo w trakcie?

Jeżeli mam szczęście tak ustawić sobie pracę, że mogę zacząć modelować od rana, bo nie ukrywam, że wtedy mi się najlepiej to robi, to oczywiście musi być porządny kubas niesłodzonej czarnej kawy, papierosów nie palę, ale to byłby dobry moment, żeby powiedzieć za piosenką Nosowskiej “kocham ten stan papierosy, kawa, ja”.  Nie jestem osobą, która zawsze koniecznie potrzebuje towarzystwa i uwagi; dobrze się czuję, kiedy jestem sam. Tutaj nikt mi nie przeszkadza, czuję komfort psychiczny no i wtedy zastanawiam się od czego zacząć, bo wiadomo, że poprzedni dzień czy poprzednia sesja modelarska zakończyła się w jakimś punkcie, więc lekuteńko trzeba się zastanowić, co chce się zrobić dalej.
Kawusia, przemyślenia i praca.
Bardzo lubię, żeby w tle w mojej pracy szły jakieś seriale czy filmy, lubię po prostu jak mi towarzyszą, ale też jak inż. Mamoń tylko te, które już kiedyś słyszałem, żeby mnie zanadto nie rozpraszały. W sumie bardziej je słucham niż oglądam.

 

Wcześniej w rozmowie pojawił się temat elementów fototrawionych, blaszek. Nie można ukrywać patrząc na Twoje prace, że jeżeli chodzi o te detale, to nie ma zbyt wielu osób, które mogą się pochwalić takim wysokim poziomem ich zastosowania w modelach. Stąd pytanie: jak się obrabia takie drobne blaszki na przykład do okrętów w skali 1/ 700?

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.10

Muszę powiedzieć, że nie od początku lubiłem się z blaszkami. Patrząc na swoje pierwsze okręty w 1/700, które zacząłem w nie zaopatrywać - bo te całkiem pierwsze w ogóle były bez - to ponad połowa mi zostawała. Wykorzystywałem głównie takie elementy, z którymi wydawało mi się, że sobie poradzę, a do pozostałych nie podchodziłem. Z czasem przy każdym następnym okręcie starczało odwagi, doświadczenia, umiejętności, żeby zrobić coś więcej. I udało mi się na tyle wprawić, że teraz nawet najdrobniejsze blaszki jestem w stanie przykleić do okrętu. Niewątpliwie jest to kwestia sporej cierpliwości i trzeba to robić bez pośpiechu. Takie detale kleimy głównie klejami cyjanoakrylowymi, więc kiedy jeden element został przymocowany, to trzeba dać mu porządnie wyschnąć. W momencie kiedy nie zostanie dobrze przytwierdzony, to robiąc następny etap przeważnie nam odpadnie. Ciężko mi się tutaj podzielić jakimś bezpośrednim doświadczeniem, ponieważ nabywa się je w czasie pracy i zależy bardzo mocno od danego modelu. Na przykład w momencie, kiedy robię z blaszek artylerię lekką, to nie przyklejam jej najpierw do okrętu i na okręcie maluję. Przyklejam ją najpierw delikatnie np. na wykałaczce i maluję poza okrętem, a potem już gotową doklejam do modelu.

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.22

Do obrabiania takich części robię solidną podstawę, żeby nie uciekały podczas pracy. Warto np. stępić sobie do tego celu wykałaczkę, przykleić z jednej strony do danego elementu i na takim uchwycie trzymać sobie i doklejać powoli dalej.

Bezwzględnie jest potrzebna bardzo dobra pęseta. Taka, żeby nie sprężynowała, nie przekrzywiała się i dobrze chwytała drobne elementy.

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.17

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.18

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.19

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.20

No i trzeba mieć dobry klej cyjanoakrylowy. Dobry czyli taki, z którym się znasz i wiesz, że jego gęstość czy warstwa po zanurzeniu w nim danej części jest wystarczająca. To wszystko wynika z doświadczenia, więc poza cierpliwością i starannością, które mogę zalecić, z klejeniem blaszek jest tak, że  “jak się nie wywrócis, to się nie naucys”. Praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka!
Nie jest to nic niemożliwego, natomiast też nie można się zniechęcać! Za pierwszym razem na pewno coś nie wyjdzie, choćby się przeczytało wszystkie najlepsze poradniki i najlepsze przewodniki na ten temat. Trzeba się po prostu z tym oswoić i z każdym modelem nabierać praktyki.

 

A jeśli ktoś na przykład do tej pory wykorzystywał tego typu detale w minimalnym stopniu albo w ogóle ich nie klei, jaki zestaw niezbędnych narzędzi do pracy z elementami fototrawionymi byś polecił?

Przede wszystkim dobre pęsety o różnych kształtach i dobrą zaginarkę.

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.11

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.12

Dość często używam także kopyta do profilowania obłości i dobre są też narzędzia do rzeźbienia figurek zakończone kuleczką o różnej średnicy.

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.13

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.14

To bardzo przydatne przy wygniataniu niektórych elementów w blaszkach, ponieważ są takie detale, w których wygniata się do zewnątrz pewne przetłoczenia. Niektórzy to robią długopisem na czymś miękkim, a to są fajne szpeje i możemy zawsze dopasować średnicę kuleczki do szerokości przetłoczenia, co jest przydatne.


Następnie dobry - jak mówiłem wcześniej - klej cyjanoakrylowy. Dalej porządny rozklejacz (debonder). Można mieć też w zanadrzu przyspieszacz do kleju cyjanoakrylowego. 

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.15

Trzeba go jednak używać rozważnie, ponieważ pamiętajmy, że przyspieszacz powoduje z jednej strony natychmiastowe wiązanie, ale z drugiej tak jakby klej cyjanoakrylowy zagotowuje. Kiedy (klej) wolno schnie i powoli odparowuje, robi spoinę mniej widoczną. Natomiast jeżeli użyjemy przyspieszacza, powierzchnia robi się wzburzona, jakby spieniona. No i potem przydaje się dobry debonder, którym usuniemy nadmiar kleju. Przy odpowiednich patyczkach - Tamiya na przykład ma takie w swojej ofercie - wystarczy lekuteńko zamoczyć je w rozklejaczu, żeby usunąć nadmiar kleju CA, tak aby nie był widoczny po malowaniu. Bo pamiętajmy, że nawet jeżeli nie widzimy go gołym okiem, to jak się pomaluje i napuści washa, ten klej cyjanoakrylowy będzie widoczny jako brzydka plama, jeśli podamy go za dużo. 
Stosuję też dwie techniki. Czasami niektóre blaszki obrabiam, że tak powiem gołe, czyli niepomalowane, natomiast niektóre blaszki maluję wcześniej, bo już na modelu tego nie zrobię. Tu w formie podkładu bardzo dobry jest Mr.Metal Primer od Mr.Hobby.

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.16

Powlekam nim najpierw blaszkę, daję wyschnąć i potem nanoszę farbę na całą blaszkę, z góry na wszystkie elementy, jeśli wiem, że one występują - szczególnie w okrętach - w jednym kolorze, a na tym podkładzie farba nie obija się i nie zarysowuje. Świetny produkt.

Jeśli ktoś wybiera zaginarkę i na przykład myśli o modelowaniu w skali 1/700, to taka zaginarka powinna mieć różne drobne profile i kształtki, które pozwolą dostosować ją do danego elementu. W tej skali są one niewielkie, a mają czasami skomplikowany kształt, więc im więcej takich różnych zakamarków w tej zaginarce, tym, moim zdaniem, jest lepsza.

 

Pozostając przy temacie klejenia blaszek, pytanie o element, który spędza sen z powiek wielu osobom: jaki masz sposób na klejenie relingów do okrętu?

O, na przykład właśnie te elementy staram się zawsze pomalować przed przyklejeniem do modelu!
Kleję już pomalowane relingi, nawet gdy coś się zarysuje i potem “świeci”, to łatwiej jest wyretuszować taki punkcik niż pomalować cały reling na okręcie.  Robiłem kiedyś takie próby i było to dość mocno uciążliwe oraz nie dawało efektu, więc maluję je aerografem zanim je przykleję i teraz są dwa sposoby. W momencie, kiedy są to tzw. relingi ze słupkiem, można sobie delikatnie oznaczyć miejsca mocowania słupków suwmiarką lub linijką, nadwiercić mini wiertłem, dać kropeleczkę cyjanoakrylu i potem przyklejać po kolei słupek za słupkiem czekając cierpliwie aż wyschnie.
W momencie, kiedy kleimy relingi bez słupków, czyli na tej dolnej powierzchni, a w skali 1/700 takich jest większość, to po prostu nakładam klej na pierwsze 3-4 ogniwa - nazwijmy to przęsła relingu – przyklejam i czekam. Jak już mi to złapie do modelu, to potem po kolei rzadkim cyjanoakrylem kleję centymetr po centymetrze. Z kolei jeśli kształt, który mam nimi wykleić, jest mocno nieregularny, to staram się jednak wyprofilować część wcześniej i potem doklejać na tej samej zasadzie, ale już co najmniej wstępnie ukształtowaną. To, co jest najistotniejsze, to cierpliwość i czas. Pracy z blachami się niestety nie przyspieszy. 

 

Na sam koniec jeszcze jedno pytanie. Dla kogoś, kto chciałby zacząć przygodę z blaszkami w modelu, nieważne pojazd samolot, czy okręt, jakie jest niezbędne minimum detali, żeby nie stanowiło to strasznego wyzwania, a poprawiło wygląd modelu?

Jeżeli mowa o okrętach, szczególnie w skali 1/700, to na pewno wszystkie elementy ażurowe. Przeważnie w plastiku są odlane jako całość, czyli dźwigi, katapulty, relingi też, bo w zasadzie w skali 1/700 w ogóle nie występują w plastiku - to takie minimum. Jeżeli ktoś chce sięgnąć dalej, może wymienić perforowane radary, które też są przeważnie odlewane jako jednolity kawałek plastiku.

poradnik_modelarski_wywiad_słoma_zdj.21

W samolotach takim minimum są kokpity. Nowsze produkcje, szczególnie Eduarda, są bardzo dobrymi modelami i w zasadzie wymieniam, o ile nie ma tych elementów w zestawie ProfiPack, tylko i wyłącznie kokpit. Mam tu na myśli głównie tablicę przyrządów i pasy. To jest absolutne minimum, gdzie bym coś podciągnął.

Czołgi kleję sobie w formie przyjemności i trochę pod wpływem gry World of Tanks. I w ogóle wydaje mi się, że w czołgach akurat jest najmniejsza potrzeba tych blaszek. Wiadomo, że błotniki są dla wszystkich za grube, no ale umówmy się, że te “z pudła” nie straszą już grubością tak jak dawniej, a ich wymiana często wymaga sporej ingerencji w model. Najistotniejsze będą maskownice na silniku i wlotach, jeśli występują. Oczywiście można też wymienić zawiasy i podobne drobiazgi, ale to jest opcja dla bardziej wymagających i doświadczonych modelarzy.

 

Mówiłeś, że ciężko w temacie blaszek coś podpowiedzieć, a zrobił się z tego mini poradnik. Wielkie dzięki za podzielenie się swoimi doświadczeniami!

Także dziękuję i pozdrawiam wszystkich modelarzy!

Komentarze do wpisu (0)

Submit
Zaloguj się
Nie pamiętasz hasła? Zarejestruj się
Darmowa dostawa
Darmowa dostawa (Paczkomaty InPost 24/7) już od 300,00 zł.
do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper Premium